Bezglutenowe muffinki z chia i kaszą kukurydzianą

Muffiny bezglutenowe i wegańskie – nie zawierają jajek, krowiego mleka, białej mąki i białego cukru!

Muffinki chia 2

Jeszcze kilkanaście lat temu, kiedy ktoś mówił w Polsce, że jest wegetarianinem, wywoływał tym dużą konsternację, zwłaszcza jeśli był zaproszony na obiad. W naszym środowisku wegetarianami najpierw zostali Jola i Mirek (Trymbulakowie). Kiedy byli do mnie zaproszeni, kończyło się za każdym razem długim omawianiem potraw przez telefon,  co może się w nich znaleźć, a czego muszę unikać, zwłaszcza że ze względu na medytacje nie jedli także innych produktów, np. jajek, czosnku i cebuli. W zasadzie ich dieta była po części wegańska, ale tego słowa w Polsce w tym czasie prawie nikt nie znał, a jeśli nawet usłyszał i tak do końca nie rozumiał. Nawyk przygotowywania potraw w określony sposób był tak silny, że ludzie nie wyobrażali sobie na przykład, że można upiec ciasto, nie dodając do niego jajek. Książka Joli i Mirka „Nakarmić duszę”, którą wydałam w moim wydawnictwie, zaczęła powoli te wyobrażenia zmieniać. (Oczywiście wcześniej były już na rynku książki na temat wegetarianizmu, np. Grodeckiej, ale z tego co wiem od naszych Czytelników, dopiero nasza książka upowszechniła tę tematykę, być może ze względu na ciekawą formę i spory rozgłos, i chyba jako pierwsza pokazała potrawy wegańskie – jeśli ktoś ma inne informacje, prosiłabym, żeby się ze mną podzielił :)

Jednak przygotowując kilka lat później angielską wersję tej książki – „To Feed the Soul”, dopiero tak naprawdę poznaliśmy weganizm. Chociaż „Nakarmić duszę” było w Polsce książką nowatorską, okazało się, że Anglicy są już dalej, tak więc wiele przepisów musieliśmy opracować ponownie, żeby były wegańskie. Ja w zasadzie jadłam wówczas głównie tofu i warzywa, a mleko roślinne dodawałam prawie do wszystkiego, bo właśnie jedzenie roślinne najbardziej mi pasowało, miałam to chyba w genach, ponieważ jedna z sióstr mojej babki ze strony matki była wegetarianką. Ale Londyn naprawdę mnie wtedy zaskoczył. Przy okazji publikacji tej książki wyjeżdżaliśmy często do Londynu –  jej promocja odbyła się w jednym z ekskluzywnych butików przy Westbourne Grove (Notting Hill), którego właściciel posiadał również wegetariańską restaurację przy słynnej Portobello Road. Często byliśmy tam gośćmi, ale też wzdłuż Westbourne Grove restauracje wegetariańskie i wegańskie wyrastały jak grzyby po deszczu. Wzdłuż całej ulicy było mnóstwo miejsc, gdzie można było zjeść potrawy bez jajek, sera, twarogu, mleka, a ich smak i konsystencja sprawiały, że nie miało się poczucia, że je się coś gorszego, jak uważała wówczas większość osób w Polsce, jedzących mięso. Pamiętam zwłaszcza jedno takie miejsce, gdzie można było zamówić kaczkę, kurczaka i wołowinę po chińsku, tylko że te potrawy były wegetariańskie, przyrządzone z odpowiednio spreparowanej soi. Było to jedno z najbardziej zaskakujących doświadczeń kulinarnych w moim życiu, to co jadłam, wyglądało jak mięso i smakowało jak mięso, próbowałam więc przekonać siebie, że to nie jest mięso. Jednak złudzenie, że je się mięso, było tak silne, że do końca nie byłam pewna, co tak naprawdę jem. Na przykład kaczka miała typową kaczą skórkę…

Jak to mówi Lama Ole: „Wszystko jest snem, więc wszystko jest możliwe” :)

Dziś mamy do dyspozycji różne rodzaje jedzenia i mnóstwo nowych technik i diet. Kiedy zapraszam gości, mam niezły orzech do zgryzienia. Jeden je tylko paleo, drugi tylko raw, inni są weganami, nie wspomnę już o tych, którzy są na diecie bezglutenowej lub po prostu mają alergie pokarmowe czy też nie tolerują niektórych produktów. I tak dobrze, że nie mieszkamy w USA, moja znajoma ze Stanów organizowała ostatnio urodziny swojego syna, każde z 11 zaproszonych  dzieci miało na coś innego alergię i w zasadzie była zmuszona przygotować oddzielne dania dla każdego  z tych dzieciaków – w rezultacie każde na wejściu dostawało swój własny ozdobny box z jedzeniem. Świat staje się coraz bardziej globalny, a nasze jedzenie coraz bardziej się indywidualizuje :)

Zresztą pamiętam pobyt w ośrodku medytacyjnym w San Francisco kilkanaście lat temu, już wtedy Amerykanie mieli niezliczoną ilość alergii. Pokój do medytacji musiał być sterylny, dywany były traktowane środkiem na roztocza, nie wolno było palić kadzideł i z tego co pamiętam w tym pomieszczeniu były tylko sztuczne kwiaty, wszystko to z powodu różnych alergii, na które już wtedy cierpiało wiele osób.

 

Jedzenie a przyjmowanie gości, czyli tybetańska gościnność

Jak się zachować w takiej sytuacji, kiedy mamy gości, a oni jedzą coś innego niż my? Zwłaszcza kiedy dotyczy to jedzenia lub nie potraw mięsnych. Ja u siebie w domu kieruję się tzw. tybetańską gościnnością, oznacza ona, że gość jest ważniejszy ode mnie, chciałabym, żeby ta osoba dobrze się u mnie czuła, więc jeśli je mięso, podaję jej mięso. Jeśli nie jemy mięsa i nie chcemy go sami przygotowywać, możemy do tego podejść na kilka sposobów. Jeśli to krótki pobyt, zaprośmy gości do restauracji, możemy też zamówić jedzenie do domu lub poprosić o przygotowanie potraw kogoś innego, możliwości jest wiele. Podstawowa zasada jest taka, że robimy wszystko, żeby nasi goście dobrze się u nas czuli. Weganom przygotowujemy wegańskie jedzenie, komuś, kto lubi surowe, robimy zielone smoothies (staram się nie pouczać gości, jak mają się odżywiać, ale i tak pewnie coś wtedy wspomnę o surowej żywności, zwłaszcza jeśli będzie to zima :) a jeśli wiemy, że ktoś ma alergię na orzechy, nie stawiamy w ogóle takich potraw na stole, żeby ktoś nie zjadł przez pomyłkę czegoś, co może mu zaszkodzić. Postaram się jeszcze kiedyś napisać, jak gotowałam super zdrowo dla pewnego tybetańskiego Rinpocze i co z tego wynikło :)

 Muffinki z chia 4

Dziś zapraszam na muffinki z kaszą kukurydzianą i nasionami chia. Te nasiona to ostatnio moja wielka obsesja :) dodaję je do wszystkiego, uwielbiam lekko chrupiącą, zwartą konsystencję wypieków, która powstaje po dodaniu chia, a także delikatną galaretowatość różnych puddingów, owsianek i kremów, które możemy przyrządzić na bazie chia. Do tego mają one właściwości lecznicze – leczą wyściółkę jelit, a więc są szczególnie wskazane dla osób, które cierpią na nietolerancję glutenu.

 

BEZGLUTENOWE MUFFINKI Z CHIA I KASZĄ KUKURYDZIANĄ

 

Rodzaj posiłku: śniadanie/brunch/lunch box/do popołudniowej kawy

Podajemy z: polewą czekoladową, bitą śmietanką, lodami, masłem i miodem (tylko że wtedy nie będą już wegańskie), masą ganache, itp. 

Wegetariański: tak 

Wegański: tak

Bezglutenowy: tak 

Pięć Przemian: działanie neutralne

Ilość porcji: 9 – 10 muffinek

 

Muffinki chia 3

 

Żeby przygotować te muffinki, będziemy potrzebować:

90 g moreli suszonych na słońcu

2 – 3 łyżki rodzynek

100 g mąki kokosowej

180 g kaszki kukurydzianej

2 łyżeczki proszku do pieczenia

½ łyżeczki sody

½ łyżeczki zmielonego kardamonu

½ łyżeczki kurkumy

60 g oleju kokosowego

3 łyżki nasion chia

6 łyżek soku pomarańczowego

¼  szklanki drobno posiekanej, suszonej żurawiny

500 ml mleka sojowego lub kokosowego

(Jeśli ktoś woli bardziej słodki smak, może dodać

3 – 4 łyżki jasnego nierafinowanego cukru trzcinowego) 

 

Osobno

2 – 3 łyżki posiekanych orzechów i żurawiny

100 g gorzkiej czekolady i 1 łyżeczka oleju kokosowego (opcja)

 

  1. Morele wrzucamy do małej miski, zalewamy wrzątkiem, tak żeby woda tylko przykryła morele, i zostawiamy na 1 – 2 godziny do namoczenia.
  2. Rodzynki wrzucamy do osobnej miski, zalewamy wrzątkiem i zostawiamy do namoczenia na 1 – 2 godziny, tak jak morele.
  3. Kiedy morele są już namoczone, do osobnej miski wrzucamy mąkę kokosową, kaszę kukurydzianą, proszek do pieczenia, sodę, kardamon oraz kurkumę, mieszamy, żeby składniki dobrze się połączyły.
  4. Do jeszcze innej miseczki wrzucamy nasiona chia i wlewamy sok pomarańczowy, przez chwilę energicznie mieszamy składniki, a następnie zostawiamy na 5 – 10 minut, żeby chia napęczniały – po kilku/kilkunastu minutach utworzy się coś w rodzaju galaretki. Niektóre nasiona chia są bardziej suche i zanim wytworzy się galaretka, muszą poleżeć nawet kilkanaście minut. Jeśli po kilkunastu minutach nie wytworzy się coś w rodzaju galaretki – co może się zdarzyć – nie należy się tym przejmować, chia i tak spełnią swoje zadanie podczas pieczenia.
  5. Następnie rozpuszczamy olej kokosowy w małym rondelku i odstawiamy na bok do wystudzenia.
  6. Do pojemnika blendera lub do zwykłej, najlepiej wysokiej, miski (ja używam tutaj ręcznego blendera, żeby nie zbierać później tej masy ze ścianek i pokrywy malaksera, ale zróbcie tak, jak lubicie) wrzucamy namoczone i odsączone z wody morele, wlewamy 250 ml mleka i miksujemy do uzyskania gładkiej jednolitej emulsji, dodajemy chia i wystudzony olej kokosowy, miksujemy, aż składniki się połączą. Dodajemy resztę mleka (jeśli nie zmieści się wszystko w pojemniku, mleko możemy później dodać do mąki) i znów miksujemy.
  7. Teraz będzie nam potrzebny malakser, do jego pojemnika wrzucamy mąkę wymieszaną wcześniej z pozostałymi suchymi składnikami, przez chwilę miksujemy, to rozbije grudki, które tworzą się w mące kokosowej, a następnie wlewamy morele zmiksowane z mlekiem, kokosem oraz chia i wlewamy mleko, jeśli jeszcze zostało, miksujemy, aż wszystko się połączy i na koniec dodajemy posiekaną żurawinę i namoczone rodzynki, mieszamy.
  8. Przekładamy do foremek wysmarowanych olejem kokosowym i wysypanych mąką kukurydzianą – wierzch babeczek możemy posypać posiekanym orzechami i/lub suszoną żurawiną. Pieczemy w piekarniku rozgrzanym do180°C, z włączonym termoobiegiem, przez 20 – 25 minut lub do momentu aż patyczek włożony w środek muffinka będzie suchy.
  9. Kiedy muffiny wystygną, możemy polać je rozpuszczoną czekoladą. W tym celu rozpuszczamy w rondlu olej kokosowy na małym ogniu,  wrzucamy połamaną na kawałki czekoladę i mieszając rozpuszczamy czekoladę w oleju kokosowym. Kiedy masa przestygnie, nakładamy ją na muffiny. Muffiny można przełożyć do lodówki, żeby polewa szybciej zastygła – ciekawy i smaczny dodatek do tych pysznych i zdrowych babeczek. 

                                                                    With love,

                                                                                            Mariola 

 

Muffinki z chia 5

 

.…………………………………………………………………………………………………

Opracowanie przepisu – pomysł i wykonanie: Mariola Białołęcka

ZdjęciaJacek Białołęcki; aranżacja potrawy i zdjęcia: Mariola Białołęcka

Copyright © 2015 by Jacek Białołęcki & Mariola Białołęcka | All Rights Reserved

 

 

Domowe mini tortille – jaglane, gryczane, kukurydziane

Bez glutenu, bez jajek i bez tłuszczu!                                                 Bogate w kwasy Omega-3!

Domowe mini tortille

Tym dzisiejszym wpisem rozpoczynam na blogu nowy cykl bezglutenowy, będzie dużo nowych pomysłów i niepublikowanych dotąd przepisów z kaszą w roli głównej. Będzie zaskakująco, twórczo i… smacznie :)  

 

Dziś domowe tortille z kasz na bazie wspaniałego i prostego w przygotowaniu ciasta, które właśnie opracowałam. Przygotowuje się je bardzo szybko, zwłaszcza z kaszy kukurydzianej. Ciasto można przechowywać w lodówce 1 – 2 dni. Wystarczy przygotować je wieczorem, żeby następnego dnia na śniadanie zjeść pyszne ciepłe domowe tortille z różnymi pastami, twarożkami, serami, konfiturami czy też wędliną/mięsem – jeśli ktoś je. Tortille są chrupiące z zewnątrz, a miękkie w środku, ich smak zależy tylko od nas, od tego, co do nich dodamy (np. zioła, przyprawy). Można je bezpiecznie smarować świeżym ekologicznym masłem, ponieważ nie dodaję do nich tłuszczu. Enjoy! :)

 

Domowe bezglutenowe tortille są wspaniałą i zdrową alternatywą nie tylko dla białego czy ciemnego pieczywa pszennego/żytniego, ale przede wszystkim dla chrupiących i idących w biodra bułeczek prosto ze sklepu. Od teraz nie będziecie już musieli biec rano na zakupy, wystarczy, że wyjmiecie z lodówki przygotowane krążki, wrzucicie je na rozgrzaną patelnię i po dwóch minutach będziecie delektować się cudowną, ciepłą tortillą, własnoręcznie przygotowaną. A stanie w porannych kolejkach?… no cóż, zostawiam to innym :)  

 

DOMOWE MINI TORTILLE – PRZEPISY PODSTAWOWE

 Mini tortille gryczane

Na zdjęciu mini tortille gryczane z roślinnym twarożkiem kokosowym i prażonymi chipsami kokosowymi, z odrobiną mięty. Delicious!

 

I. Mini tortille gryczane

 

200 g kaszy gryczanej palonej

500 ml wody

 

1 łyżka, lekko czubata, karobu

1 łyżka, lekko czubata, białych nasion chia

lub innych

1 łyżka ciemnych nasion chia

ulubione zioła

sól i pieprz do smaku

 

 

  1. W młynku do kawy miksuję 1 łyżkę białych nasion chia, przekładam do małej     miseczki, odstawiam na bok.

  2. Kaszę gryczaną wrzucam do garnka, wlewam gorącą wodę. Zagotowuję pod przykryciem na dużym ogniu. Kiedy woda zaczyna wrzeć, odkrywam garnek i gotuję przez 20 sekund cały czas na dużym ogniu, żeby część wody wyparowała. Następnie zmniejszam ogień, garnek ponownie przykrywam i gotuję przez  20 minut.

  3. Ugotowaną kaszę studzę przez 5 minut i przekładam do pojemnika malaksera. Miksuję, aż masa stanie się jednolita i zacznie zbijać się w kulę. Rozdrabniam ją ponownie i jeszcze przez chwilę miksuję.

  4.  Do gorącej zmiksowanej kaszy dodaję karob, nasiona chia oraz zmiksowane białe nasiona chia, pieprz, sól i odrobinę ulubionych ziół, np. kminek. Miksuję przez 1 minutę, żeby składniki dobrze się połączyły.

  5. Powstałe w ten sposób ciasto dzielę na dwie części, a następnie każdą część wykładam osobno na przygotowane wcześniej kawałki papieru do pieczenia – potrzebne będą w sumie cztery kawałki papieru tej samej wielkości, dwa pod spód i dwa na wierzch. Z każdej części formuję kulę, uważając, żeby się nie poparzyć, a następnie rozciągam lekko na papierze i przykrywam drugim kawałkiem papieru do pieczenia. Po kolei rozwałkowuję każdą z kul za pomocą drewnianego wałka w taki sposób, żeby ciasto miało grubość ok. 2 –3 mm. (Jeśli ciasto trudno jest rozwałkować, np. papier się ściąga, trzeba zdjąć górny papier, ponownie położyć na cieście i dalej wałkować).  Na koniec zdejmuję papier, odstawiam oba placki na pół godziny.

  6. Z przygotowanego w ten sposób ciasta wycinam niewielkie krążki, np. za pomocą kołnierza cukierniczego i nakładam je na dość mocno rozgrzaną patelnię. Podpiekam po 1 – 2 minuty z każdej strony (tu każdy sam zdecyduje, jak mocno podpieczoną tortillę lubi). Podaję od razu. Są przepyszne i mają ciekawą konsystencję dzięki kaszy i nasionom chia! Dodam, że kasza jest w nich w ogóle niewyczuwalna :)

  7. Ciasto to można przygotować wieczorem poprzedniego dnia, rozwałkować, odczekać 30 minut, wyciąć krążki, a następnie przechowywać je w lodówce. Rano wystarczy  wrzucić krążki na patelnię i możemy podczas śniadania delektować się pysznym ciepłym chlebkiem, za który z pewnością nasz żołądek będzie nam wdzięczny :) Żeby krążki ciasta nie posklejały się w lodówce, przekładamy je kawałkami papieru do pieczenia. Ciasto przechowujemy w woreczku lub zawinięte w folię. Podobnie postępujemy z upieczonymi tortillami.

 

Już jutro mini tortille jaglane! Zapraszam :)

 

                                                                          Love,

                                                                                                   Mariola

 

P.S. Więcej ciekawych pomysłów na chlebki z kasz znajdziecie w mojej książce „Zaskakująca kasza & ryż”. Dostępna w wydawnictwie, a tu można ją zamawiać :)

 

………………………………………………………………………………………………….

Opracowanie przepisu – pomysł i wykonanie: Mariola Białołęcka

Zdjęcia – aranżacja i wykonanie: Mariola Białołęcka

Copyright © 2014 by Mariola Białołęcka | All Rights Reserved

Sernik na zimno z kukurydzianym mascarpone

 Sernik na zimno z kukurydzianym mascarpone

Kasza kukurydziana jest jedną z moich ulubionych kasz, także dlatego że można ją szybko ugotować – im jest drobniejsza, tym krótszy czas gotowania. Poza tym zawiera ona wiele wartościowych składników mineralnych takich, jak potas, magnez, sód i wapń, a oprócz tego selen, który chroni nas przed chorobami nowotworowymi. Kasza kukurydziana ma piękny żółty kolor, dzięki czemu potrawy ją zawierające wyglądają tak, jakbyśmy dodali do nich mnóstwo żółtek. Wykorzystałam tę właściwość w moim serniku na zimno. Nie uwierzycie, ale ta żółta masa na zdjęciach smakuje jak najprawdziwszy twarożek, chociaż nie zawiera ani jednego grama mleka! Nazwałam go kukurydzianym mascarpone, ponieważ ma tak gęstą konsystencję, jak mascarpone i podobnie lekko słodki smak. Serek ten powstał z ugotowanej kaszy kukurydzianej, którą zmiksowałam z sojową śmietanką, a następnie poddałam procesowi fermentacji za pomocą bakterii jogurtowych.

 

Sernik podałam z owocami leśnymi, które sama zbierałam w lesie. Gorąco namawiam do weekendowych wyjazdów do lasu i zbierania runa leśnego. Jest to najlepszy sposób na dostarczenie naszemu ciału dużej ilości składników odżywczych. BFSA (British Food Standards Agency) opublikowała jakiś czas temu szokujące wyniki badań, które dotyczyły zawartości składników odżywczych w owocach i warzywach hodowanych organicznie i metodami konwencjonalnymi. Okazuje się, że żywność organic nie zawiera więcej składników odżywczych niż żywność hodowana metodami konwencjonalnymi. Jednym słowem marchewka z supermarketu zawiera tyle samo witamin z grupy B, wapnia, żelaza i fosforu co marchewka ze sklepu ze zdrową żywnością! Czy to oznacza, że powinniśmy przestać kupować ekologiczną żywność? Oczywiście, że nie. Żywność konwencjonalna zawiera m.in. pestycydy, herbicydy i jest uprawiana bez poszanowania dla całego ekosystemu, np. truskawki hodowane konwencjonalnie zawierają około 14 różnych pestycydów – ekologiczne nie zawierają substancji szkodliwych dla zdrowia. Wybór jest więc oczywisty. Jednak nie wszystkie owoce i warzywa zawierają tak wiele pestycydów. Przygotowujemy właśnie w wydawnictwie listę owoców i warzyw pod kątem zawartości pestycydów i wkrótce będzie ona dostępna. Jeśli mamy utrudniony dostęp do żywności organicznej, warto poszukać w sklepach w miarę świeżych warzyw i owoców, które nie kumulują tak wielu pestycydów, np. grzyby, kapusta czy arbuzy, lub zbierać samemu (kupować) rośliny dziko rosnące.

 Kukurydziane mascarpone 2

Ale jest jeszcze coś interesującego w badaniach BFSA. Potwierdzają one zalecenia diety Pięciu Przemian. Okazuje się, że im świeższe są warzywa czy owoce, tym więcej zawierają składników odżywczych. Wynika z tego, że lepiej kupić owoce od kogoś, kto właśnie zerwał je w swoim ogrodzie i od razu sprzedaje je przy drodze, niż super ekologiczny owoc z odległych krajów, który płynął do nas na statku przez dwa lub trzy tygodnie. Kiedy dotrze na nasz stół, będzie zawierał znikomą, niestety, ilość składników odżywczych. I tu wracamy do runa leśnego lub produktów z własnego ogródka. Oczywiście rozumiem, że nie każdemu będzie pasować taki styl życia, ale zawsze warto poszukać rozwiązań. Może w Waszej miejscowości są skupy runa leśnego, w których można nabyć detalicznie jagody, borówki czy grzyby. Może mieszkańcy wiosek położonych blisko lasu zbiorą dla Was owoce na zlecenie? Może ktoś ze znajomych ma działkę lub nieduży sad i zechce podzielić się tym, co wyhodował? Rozwiązań jest jak zawsze wiele, cel jest jeden – dostarczyć naszemu ciału jak najwięcej składników odżywczych. Dla przykładu podam, że zawartość antyoksydantów w jagodach leśnych wynosi 9,621 jednostek ORAC, a w jagodach z upraw konwencjonalnych 4,669 jednostek ORAC. Liczby mówią same za siebie, wybór jak zawsze należy do nas :)

 

KUKURYDZIANY SEREK MASCARPONE

Rodzaj posiłku: śniadanie, brunch, jako podstawa sernika na zimno lub pieczonego

Podajemy z: owocami

Wegetariański: tak, jeśli użyjemy odpowiednich bakterii

Wegański: tak, jeśli użyjemy odpowiednich bakterii

Bezglutenowy: tak

Pięć Przemian: działanie odżywcze

Ilość porcji: 6 – 8

Składniki: kasza kukurydziana, mleko sojowe naturalne, śmietanka sojowa, szczepy bakterii, cukier

 

 sernik na zimno z kukurydzianym mascarpone 3

Przepis

 

180 gdrobnej kaszy kukurydzianej

500 ml wody

400 ml śmietanki sojowej

(ewentualnie do 125 ml mleka sojowego)

bakterie jogurtowe w saszetce na 1 l jogurtu

lub probiotyk, np. LaciflorStrong, w ilości 6 – 8 kapsułek

1 łyżka ekstraktu waniliowego bez alkoholu

(opcja, jeśli nie używamy serka do sernika na zimno)

1 – 2 łyżki białego cukru

 

  1. Zagotowujemy wodę w garnku, kiedy zaczyna wrzeć, wsypujemy kaszę, równocześnie energicznie mieszając trzepaczką, żeby nie porobiły się grudki. Kiedy zacznie gęstnieć, zmniejszamy ogień i zostawiamy pod przykryciem na 8 minut. Zdejmujemy z ognia, odstawiamy na bok na 2 – 3 minuty do przestudzenia.
  2. Wlewamy śmietankę  sojową do blendera, wsypujemy cukier i partiami wrzucamy kaszę, cały czas miksując do momentu uzyskania jednolitej konsystencji. Jeśli masa jest za gęsta, dodajemy trochę mleka. Im gęściejsza masa, tym bardziej gęsty twarożek. Ważne tutaj jest dokładne zmiksowanie kaszy, żeby nie było żadnych grudek. Techniki przygotowywania deserów z kasz są dokładnie omówione w mojej książce „Zaskakująca kasza i ryż”.  
  3. Następnie przekładamy masę do pojemnika jogurtownicy lub słoika/garnka  z pokrywką i sprawdzamy temperaturę, najlepiej termometrem spożywczym. Powinna  wynosić 40 –45°C. Jeśli go nie mamy, sprawdzamy temperaturę, zanurzając ostrożnie palec w naszej mieszance, jeśli jesteśmy w stanie wytrzymać przez 10 sekund, temperatura jest właściwa. Jeśli mieszanka jest za zimna (powinna lekko parzyć), wcześniej ją podgrzewamy. (Ja używam termometru do herbaty, kosztował ok. 9 zł i idealnie się sprawdza w tej roli. Kupiłam w OBI, przez przypadek, na dziale z AGD.)
  4. Kiedy zmiksowana kasza osiągnie odpowiednią temperaturę, wrzucamy bakterie jogurtowe z saszetki (lub probiotyk z kapsułek – tylko zawartość kapsułek, kapsułki wyrzucamy). Dokładnie mieszamy drewnianą, ceramiczną lub plastikową łyżką. Szczelnie przykrywamy i zostawiamy na 12 – 18 godzin. Można nawet dłużej w zależności od tego, jak bardzo kwaśny ma być nasz serek (jeśli używamy kapsułek, czas powinien być krótszy 8 – 10 godzin)
  5. Jeśli używacie jogurtownicy, każda ma dokładną instrukcję, jak przygotować w niej jogurt (serek). Mogą się one trochę różnić. Ja używam jogurtownicy, która składa się z dwóch części. Do pierwszej nakładam kaszę z bakteriami i szczelnie ją przykrywam. Tę część wstawiam do większego pojemnika z gorącą wodą (ok. 80 °C) i ten pojemnik też przykrywam szczelnie dopasowaną pokrywką.
  6. Serek można też przygotować w szczelnie zamkniętym garnku, który wstawiamy do piekarnika nastawionego na ok. 45 °C i zostawiamy go na 8 – 14  godzin (patrz wyżej), takie rozwiązanie proponuje Agnieszka Kręglicka:  http://www.jogurt-domowy.pl/przepis-na-jogurt-domowy-agnieszka-kreglicka).
  7. Gotowy serek trzeba jeszcze wstawić do lodówki na kilka godzin, żeby zgęstniał i żeby bakterie przestały się namnażać. Najlepiej na co najmniej 6 godzin. Można go przełożyć do innego naczynia (tylko nie metalowego) lub pozostawić w tym, w którym fermentował.
  8. Serek podajemy np.  z owocami, może on też być bazą sernika na zimno lub pieczonego.  

 

SERNIK NA ZIMNO Z KUKURYDZIANYM MASCARPONE

Rodzaj posiłku: deser

Podajemy z: owocami, ubitą śmietanką, sosem owocowym lub waniliowym

Wegetariański: tak, jeśli użyjemy odpowiednich bakterii

Wegański: tak, jeśli użyjemy odpowiednich bakterii

Bezglutenowy: tak

Pięć Przemian: działanie odżywcze

Ilość porcji: 6 – 8

Składniki: kukurydziane mascarpone, galaretka pomarańczowa z agarem, ksylitol lub stevia lub słód, esencja waniliowa, leśne owoce: jagody, borówki, jeżyny, maliny

 

Kukurydziane mascarpone 4

Przepis

 

Serek mascarpone z kaszy kukurydzianej

(wg powyższego przepisu – cała porcja)

2 galaretki pomarańczowe z agarem/karagenem

500 ml wody

1  łyżka ekstraktu waniliowego, najlepiej bez alkoholu

2 – 3  łyżki ksylitolu lub 1 łyżka stevii, ewent. 2 łyżki słodu

2 szklanki mieszanych owoców leśnych

½ łyżeczki zmielonego zielonego kardamonu

ewent. galaretka owocowa na wierzch

 

  1. Kukurydziane macarpone wrzucamy do pojemnika malaksera.
  2. Zagotowujemy wodę (500 ml), przelewamy do miski i wsypujemy galaretki. Mieszamy energicznie, żeby dobrze się rozpuściły i od razu dodajemy do serka z kaszy. (Najlepiej byłoby galaretki ostudzić do temperatury ok. 50°C, żeby bakterie w serku zachowały żywotność, ale galaretki dość szybko się żelują. Jeśli się uda, to chwilę odczekać przed dodaniem do serka. Jeśli się zsiądą, można rozpuścić w kąpieli wodnej i dopiero wtedy dodać. Pracuję jeszcze nad sernikiem z agarem, ale na razie nie udało mi się osiągnąć zadowalających efektów. Jest bardzo ciepło i agar zachowuje się inaczej niż zimą.)
  3. Serek miksujemy z galaretkami do uzyskania jednolitej konsystencji, a następnie dodajemy 1 szklankę owoców leśnych, cukier, ekstrakt waniliowy i kardamon.  Mieszamy i przekładamy do formy wysmarowanej tłuszczem. (Ja dodałam do sernika także czerwone borówki leśne, ale mają one dość specyficzny smak, może nie każdemu będzie odpowiadał, trzeba sprawdzić. Na zdjęciach widać także borówki amerykańskie, które też tu pasują.)
  4. Sernik zostawiamy w lodówce na kilka godzin. Kiedy się zsiądzie, można wierzch zalać galaretką. Przed podaniem posypujemy obficie leśnymi owocami. Można dodać bitą śmietankę lub ulubiony sos owocowy/waniliowy. Jest obłędnie smaczny, tak bardzo, że nie można się od niego oderwać :)
P.S. Mój sernik nie zastygł tak dobrze, jak tego oczekiwałam, ale taka delikatniejsza forma nawet bardziej mi odpowiada. I powiem Wam, że wszyscy domownicy czekali w napięciu, kiedy wreszcie skończymy zdjęcia, tak bardzo mieli ochotę na ten smaczny serniczek. Nie muszę pewnie dodawać, że zniknął, zanim znalazł się na naszych wykwintnych talerzykach deserowych i wszyscy prosili o więcej :)
P.S. 2 Sernik można też podać w szklaneczkach lub kieliszkach
Kukurydziane mascarpone sernik 5
With Love,
                                       Mariola

………………………………………………………………………………….…………………………

Opracowanie przepisu – pomysł i wykonanie: Mariola Białołęcka

Zdjęcia – aranżacja i wykonanie: Mariola Białołęcka

Współpraca: Jacek Białołęcki

Copyright © 2013 Mariola Białołęcka | All Rights Reserved

 

Szybkie ciasto z kaszy kukurydzianej z pomarańczową glazurą

ciasto kukurydziane2 duze

Dziś fantastyczny przepis na ciasto z kaszy kukurydzianej. Na bazie tego przepisu można robić ciasta na słodko i ostro. Jego niewątpliwą zaletą jest to, że przygotowuje się je błyskawicznie i dość szybko piecze. Można upiec je w formie do tarty – ja moje ciasto upiekłam w formie do tarty z owocami. Takie ciasto ma wgłębienie, w które można włożyć owoce i np. bitą śmietanę, dzięki czemu ciasto będzie wyglądało efektownie, lub wlać sos, lukier czy glazurę.

Jutro napiszę więcej o imprezie, na którą byłam zaproszona 2 lutego – „Pod osłoną sztuki”. Spędzała mi ona sen z oczu przez kilka dni, ponieważ moim zadaniem było przygotowanie śniadania na …100 osób :) Jutro zdjęcia i więcej szczegółów.

ciasto kukurydza

 

A teraz przepis :)

 

180 g drobnej kaszki kukurydzianej

500 ml mleka sojowego waniliowego

90 g  jasnego cukru trzcinowego

60 ml oleju z orzechów włoskich

1 łyżeczka esencji waniliowej (opcja)

½  łyżeczki esencji migdałowej

1 łyżeczka zmielonego zielonego kardamonu

250 g utartej marchewki (ok. 300 g przed obraniem)

2 jajka

70 g mąki kukurydzianej

1 łyżeczka proszku do pieczenia

 

  1. Do miski wsypujemy mąkę, kaszę, kardamon i proszek do pieczenia. Dokładnie mieszamy.

  2. Do osobnej miski wbijamy dwa jajka, wlewamy olej oraz mleko i ubijamy trzepaczką, aż składniki się połączą. Dodajemy esencje i cukier, mieszamy.

  3. Wrzucamy mąkę z kaszą, a następnie ubijamy trzepaczką tak, żeby mąka połączyła się z pozostałymi składnikami i żeby nie pozostały grudki. Na koniec wrzucamy utartą marchewkę, mieszamy i wlewamy do formy wysmarowanej wcześniej masłem i wysypanej bułką tartą. Pieczemy w piekarniku przez 30 – 35 minut lub do momentu, aż patyczek wyjęty z ciasta będzie suchy.

  4. Kiedy ciasto jest jeszcze ciepłe, polewamy je glazurą i posypujemy po wierzchu otartą skórką pomarańczową. Możemy podawać od razu. Jest wyśmienite :)

 

glazura

1 szklanka cukru pudru

¼ szklanki soku pomarańczowego

ciasto3

ciasto4

                                                                         Love,

                                                                                          Mariola

………………………………………………………………………………………………………………………………..

Opracowanie przepisu – pomysł i wykonanie: Mariola Białołęcka

Zdjęcia – aranżacja i wykonanie: Mariola Białołęcka

Współpraca: Jacek Białołęcki

Copyright © 2013 Mariola Białołęcka | All Rights Reserved

Pasta kukurbita z kaszy kukurydzianej i dyni zwyczajnej…

Pewnie zauważyliście ostatnio, że coraz więcej produktów spożywczych w sklepach posiada etykietki: eko, organic, ekologiczny? Można by nawet przypuszczać, iż większość produktów w supermarketach pochodzi obecnie z upraw ekologicznych! Co one jednak zawierają, czy rzeczywiście  zdrowe? Podejrzewam, że czujecie to samo co ja, mnóstwo wątpliwości, i pytacie sami siebie, co zrobić, żeby mieć pewność – gdzie kupić dobrej jakości ekologiczną żywność? Moim zdaniem, trzeba kupować jedzenie w takich miejscach, które się dobrze zna, sprawdzonych przez nas lub przez znajomych. Ja zazwyczaj kupuję warzywa u zaprzyjaźnionego ekorolnika, który ma swoje gospodarstwo niedaleko Gdańska, na żyznych Żuławach. Ostatnio mi powiedział, że ziemia w jego okolicy zawiera mniej ołowiu niż ziemia na Alasce! – to od niego pochodzi ta piękna cucurbita pepo, czyli dynia zwyczajna, z której przygotowałam dzisiejszą pastę do chleba. Przepisów na pasty, zupy, zapiekanki z dyni i różnych kasz jest całe mnóstwo, ja najbardziej lubię połączenie dyni z kaszą kukurydzianą, ponieważ dzięki temu potrawa ma wyrazisty smak. W oparciu o poniższy przepis w łatwy sposób będziecie mogli przygotować tartę lub zupę po odpowiedniej modyfikacji składników. Dodam jeszcze, że potrawa ta jest wskazana zimą, ponieważ zawiera składniki, które pomagają naszemu ciału dostosować się do panującego na zewnątrz zimna, brr! :)

 pasta kukurbita

Przepis

180 g drobnej kaszki kukurydzianej

500 ml gorącej wody

1 – 2 łyżki masła

1 łyżeczka zmielonego kminu rzymskiego

1 łyżeczka zmielonej kolendry

1 łyżka oleju carotino lub  innego

2 lekko czubate łyżki posiekanego szczypiorku dymki

świeżo upieczona dynia

(powinno być objętościowo tyle samo

dyni, co kaszy po ugotowaniu, czyli 1:1)

1 łyżeczka miodu spadziowego lub innego

1 łyżeczka musztardy

świeżo zmielony zielony pieprz do smaku

¼ łyżeczki soli (lub do smaku)

2 – 3 łyżki świeżo wyciśniętego soku z cytryny

3 łyżki posiekanej rukoli

olej z prażonych nasion sezamu

(lub inny olej o intensywnym smaku)

 

  1. Wodę w garnku doprowadzamy do wrzenia na dużym ogniu, a następnie powoli wsypujemy kaszę, przez cały czas mieszając energicznie trzepaczką do momentu, aż kasza zacznie gęstnieć. Zmniejszamy ogień i gotujemy pod przykryciem przez 10 minut.
  2. W międzyczasie rozgrzewamy jedną łyżkę oleju carotino na małej patelni, wrzucamy szczypiorek i krótko podsmażamy (około minuty), uważając, żeby się nie spalił.
  3. Garnek z kaszą zestawiamy z ognia i od razu wrzucamy masło, kmin, kolendrę oraz szczypiorek razem z olejem, w którym się smażył, i mieszamy do rozpuszczenia się masła. Przekładamy do pojemnika malaksera lub miski, jeśli używamy blendera ręcznego. Dodajemy upieczoną wcześniej dynię. Miksujemy do uzyskania jednolitej konsystencji, a następnie wrzucamy miód, musztardę, pieprz oraz sól, wlewamy sok z cytryny i dodajemy rukolę oraz olej z prażonych nasion sezamu. Miksujemy i ewentualnie doprawiamy do smaku. Pamiętajmy jednak, że pasta musi się „przegryźć”, trzeba więc dać jej trochę czasu, żeby pokazała swój ostateczny smak :)
  4. Pastę studzimy, a następnie nakładamy do słoiczków i wstawiamy do lodówki na kilka godzin. Dzięki temu masa stężeje, a smaki dobrze się wymieszają. Jeśli pasta jest za rzadka, można ją zagęścić zmielonymi ziarnami sezamu lub zmielonymi płatkami migdałowymi. 

Najlepiej smakuje na chrupkich tostach lub chrupiącej i lekko trzaskającej pod zębami grillowanej bułce. Lubię takie kontrastowe zestawienie różnych konsystencji – miękka pasta, chrupkie pieczywo. Przed podaniem można polać odrobiną oleju sezamowego i posypać rukolą oraz posiekanymi orzechami włoskimi i/lub ziarnem sezamu. Pasty tej można też użyć jako nadzienia do naleśników i pierogów. Wychodzi jej dość dużo, ale znika szybko :)

Do tej pasty możemy też użyć innych ziół. Pasują do niej, zamiast rukoli, bazylia lub tymianek. Jeśli damy tymianek, nie używajmy już kminu i kolendry – można za to dodać czosnek.

 

 

kukurbita sloik

Love,

                       Mariola

………………………………………………………………………………………………………………………………..

Opracowanie przepisu – pomysł i wykonanie: Mariola Białołęcka

Zdjęcia – aranżacja i wykonanie: Mariola Białołęcka

Współpraca: Jacek Białołęcki

Copyright © 2013 Mariola Białołęcka | All Rights Reserved