Domowe, bezglutenowe wafle z czekoladowym masłem bez masła

Zawierają dobre tłuszcze, magnez, wapń i mnóstwo antyoksydantów.           Wspomagają procesy myślowe i poprawiają humor :)                                          Smaczne domowe wafle, proste w przygotowaniu :)

wafle

Dziś jest pełnia Księżyca, to dobry moment, żeby zaplanować post/oczyszczanie. Dzień pełni to szczególny dzień, wszystko co robimy tego dnia ma dużo mocniejsze skutki. Trzeba bardzo uważać na słowa i działania. W wielu kulturach ludzie w pełnię nie jedzą mięsa, a starzy jogini medytują przez cały dzień. Pełnia to dobry czas, żeby sobie coś przemyśleć, podsumować wydarzenia z ostatniego miesiąca, zamknąć jakiś okres. Przez kolejne dwa tygodnie będziemy mieli podwójnie korzystny czas na oczyszczanie się, po pierwsze będzie nam sprzyjała faza Księżyca, a po drugie zgodnie z naturalnym kalendarzem mamy już wiosnę, czyli nadszedł czas na wiosenne porządki. Najważniejsze jednak są te w naszych głowach.

Kiedyś zostałam zaproszona do domu moich dobrych znajomych, mieliśmy rozmawiać o współpracy. Spotkanie miało charakter biznesowy, ale ponieważ znaliśmy się od lat, odbyło się ono u nich domu, który właśnie został wyremontowany. Oprowadzili mnie po nim, żeby pokazać, jak się urządzili. Dom był piękny i miło nam się rozmawiało, ale zanim usiedliśmy do rozmów biznesowych, mój znajomy zaproponował, że pokaże mi jeszcze ogród. Zeszliśmy do ogrodu równie cudnie zagospodarowanego – moim zdaniem wyglądał idealnie, ale mój znajomy zaczął go nagle porządkować, inaczej ustawił doniczki, pozbierał liście, przyciął kilka gałązek… z początku zdziwiło mnie to, dziś wiem, że chciał w ten sposób uporządkować swoje myśli przed poważniejszą rozmową. 

Porządkowanie przestrzeni na zewnątrz pomaga nam uporządkować przestrzeń wewnętrzną. Zanim więc przystąpimy do diety oczyszczającej ciało, rozejrzyjmy się wokół siebie i sprawdźmy, co wymaga w naszym życiu uporządkowania. I nie zawsze chodzi tu o szafy pełne ubrań, w których dawno już nie chodzimy, ani też o przeterminowane zapasy w szafkach kuchennych :) W najbliższy weekend skupcie się na sobie i na tym, co wymaga w Waszym życiu uporządkowania, ja też tak zrobię, im więcej osób to zrobi, tym bardziej pomożemy sobie nawzajem :) Najważniejsze w naszym życiu są związki, czy jednak każdy warto kontynuować? Niektórzy ludzie mają negatywne podejście do wszystkiego, i niestety nie pomożemy im się zmienić, jeśli sami nie będą tego chcieli. Jeśli będą często przy nas, szybko odczujemy niemiłe skutki tych kontaktów. Najgorsze jednak co może być, to mieszkanie pod jednym dachem lub częste spotykanie się z kimś, kto wciąż nas krytykuje, osłabiając w ten sposób naszą życiową energię. Szukajmy wspierających nas osób, dobrze do nas nastawionych, szanujących nas i to, co robimy. Miłość musi kwitnąć :)  

W dobrej atmosferze łatwo o przemyślenie innych kwestii: praca zawodowa, wartości, duchowość, dieta, ćwiczenia… Co jest dla nas najważniejsze? Czym najpierw się zajmiemy, a co będzie następne? Nie uporządkujemy wszystkiego od razu, a szklanka zielonego smoothies wypita rano nie oczyści nas, jeśli za godzinę pokłócimy się z partnerem lub szef znów zepsuje nam dzień – nie ma nic gorszego niż toksyny, które pochodzą z konfliktów lub negatywnych myśli. Ciało idzie za umysłem, oczyść najpierw swój umysł, a oczyszczenie ciała to już tylko kosmetyka :)  

Dziś pyszne wafle, pełne dobrych tłuszczów i przyjemnych aromatów – do kawy lub popołudniowej herbatki, przy której będzie można sobie różne rzeczy przemyśleć lub na spokojnie z kimś porozmawiać w ramach życiowych porządków :)

Wafle przełożone są masą przygotowaną na bazie czekoladowego masła bez masła. Ten deser przygotowuje się szybko, więc zostanie nam dużo czasu na rozmowy i przemyślenia. Enjoy :)

 

A teraz zapraszam już na przepis!

 

DOMOWE BEZGLUTENOWE WAFLE Z CZEKOLADOWYM MASŁEM BEZ MASŁA

Rodzaj posiłku: deser 

Podajemy: np. polane białą czekoladą lub lukrem, w papilotkach

Wegetariański: tak 

Wegański: w zależności od wafli

Bezglutenowy: tak 

Ilość porcji: 4 wafle, przekładane masą czekoladową

wafle 2

 

Czekoladowe masło bez masła

 

90 g awokado

200 ml śmietanki sojowej lub innej roślinnej

90 g oleju kokosowego raw organic

90 g dobrej jakości gorzkiej czekolady, może też być Goplana

2 łyżki jasnego cukru trzcinowego muscovado

½ – 1 łyżeczka cynamonu

 

Masa do wafli

 

czekoladowe masło bez masła wg powyższego przepisu

1 łyżka surowego kakao lub zwykłego

1 łyżka karobu

1 łyżka jasnego cukru trzcinowego muscovado

szczypta soli

4 bezglutenowe wafle, im twardsze tym lepsze

 

Dodatkowo

1 łyżeczka oleju kokosowego raw, organic

1/2 tabliczki czekolady

(jeśli chcemy mieć więcej polewy, zwiększamy proporcjonalnie ilość czekolady i oleju)      ewentualnie trochę białej czekolady do polania po wierzchu

 

  1. Najpierw przygotowujemy „Czekoladowe masło bez masła”. Do niedużego rondla wrzucamy olej kokosowy i częściowo go rozpuszczamy, następnie dodajemy połamaną na kawałki czekoladę i mieszamy, dopóki czekolada i olej nie rozpuszczą się całkowicie. Zdejmujemy z ognia i studzimy przez kilkanaście minut. Osobno miksujemy awokado ze śmietanką sojową, najlepiej za pomocą ręcznego blendera. Do zmiksowanego awokado wlewamy rozpuszczony olej z czekoladą, dodajemy cukier muscovado oraz cynamon i ponownie miksujemy, aż składniki dobrze się połączą. Na tym etapie możemy przełożyć masę do słoiczka, odstawić na godzinę do lodówki i delektować się czekoladowym masłem bez masła, którym można smarować kanapki zamiast np. nutelli :)
  2. Na bazie powyższego masła można przygotować też masę do wafli. Zanim masło włożymy do lodówki, dodajemy pod koniec miksowania surowe kakao, karob, szczyptę soli i dodatkową łyżkę cukru trzcinowego. Dokładnie miksujemy. Jeśli chcemy użyć tej masy do wafli, wkładamy ją na dwie godziny do lodówki, a następnie smarujemy nią wafle. Jeśli masa jest za twarda, można ją zmiksować przez chwilę ręcznym blenderem i dopiero wtedy nakładać. Masę nakładamy dokładnie na cały wafel, pilnując, żeby brzegi też były posmarowane. Wafel przykrywamy kolejnym waflem, który znów smarujemy i przykrywamy aż do wyczerpania wafli i/lub masy. Takie wafle podajemy od razu, jeśli za długo poleżą, mogą za bardzo nasiąknąć.
  3. Wafle można też oblać po wierzchu czekoladą. W tym celu rozpuszczamy w rondlu jedną łyżeczkę oleju kokosowego, wrzucamy pół tabliczki gorzkiej czekolady, połamanej na kawałki i mieszając rozpuszczamy czekoladę. Odstawiamy na bok, na dziesięć minut, żeby trochę przestygła. Tak przygotowaną czekoladą polewamy wafle, a następnie wstawiamy je na 10 – 15 minut do zamrażarki. Kroimy i podajemy od razu, najlepiej w papilotkach. 

 wafle 3

Uwagi

  1. Z wafli przełożonych masą można wycinać różne kształty, np. robić okrągłe torciki za pomocą kołnierza cukierniczego.
  2. Wafle te są mocno czekoladowe, więc jeśli nie lubicie smaku gorzkiej czekolady, możecie na niektóre wafle położyć inną masę, np. zmielony mak czy też masę karmelową.

 

 Pomyślnego oczyszczania,

                                                                          Wasza Mariola :)

.…………………………………………………………………………………………………

Opracowanie przepisu – pomysł i wykonanie: Mariola Białołęcka

ZdjęciaJacek Białołęcki; aranżacja potrawy i zdjęcia: Mariola Białołęcka

Copyright © 2014 by Jacek Białołęcki & Mariola Białołęcka | All Rights Reserved

 

 

Czekoladki kokosowo-karmelowe

Bez laktozy, bez pszenicy, bez glutenu!

Zawierają zdrowy olej  kokosowy!

Uwielbiają je dzieci i dorośli :)

 Słony karmel

 

Nowy wpis, nowe pomysły. Opracowane przeze mnie czekoladki „Słony karmel” to kontynuacja moich przepisów z książki „Zaskakujący kokos i jego uzdrawiające właściwości”. Teraz Czytelnicy bloga mogą nabyć tę książkę, a także inne moje książki, w sklepie www.czerwonyslon.com.pl z korzystnym rabatem 35%. Wystarczy podać kod rabatowy: prezenty w trakcie zakupów w sklepie – na końcu wpisu szczegółowa instrukcja :) Gwarantujemy dostawę przed Świętami!

Dzisiejszy przepis zawiera śmietankę sojową, którą można zastąpić śmietanką/gęstym mlekiem kokosowym. Po tym jak opublikowałam na blogu przepis na „masło bez masła” (również zawierający śmietankę sojową – jako jedną z możliwości), wśród moich znajomych wywiązała się burzliwa dyskusja na temat soi. I znów zdania były podzielone. Mówię znów, ponieważ soja – a także produkty z niej wytwarzane takie, jak tofu, mleko sojowe czy proteina sojowa – jest najbardziej kontrowersyjnym produktem, jaki znam. Wzbudza wiele emocji i ma tyle samo zwolenników co przeciwników. Wśród moich nauczycieli Pięć Przemian wygląda to podobnie, dlatego wypowiadając się na temat soi, nie będę powoływać się na żadne autorytety, tylko podzielę się z Wami własnym doświadczeniem, a także wnioskami, które płyną z niezmiennych zasad TMC.

Jak zapewne wiecie, jestem autorką książki kulinarnej zawierającej przepisy z tofu („Zaskakujące tofu”). Nad przepisami do książki pracowałam około dwóch lat, jedząc tofu prawie codziennie, czasami w dużych ilościach – paczki zawierające różne rodzaje tofu przychodziły do mnie regularnie, głównie z Polsoi (nasz sponsor), a ja tworzyłam z nich różne potrawy, dużo eksperymentując. Nie zauważyłam, żeby spożywanie dużych ilości tofu wpłynęło negatywnie na mój organizm. Zresztą tofu jem od wielu, wielu lat, mam mocne kości (a podobno soja blokuje wchłanianie wapnia) i normalnie funkcjonującą gospodarkę hormonalną (badałam też hormony tarczycy i nie ma żadnych odchyleń od normy, a przecież przeciwnicy soi uważają, że wpływa ona na poziom hormonów). Mogłabym więc powiedzieć, jedzmy soję, sprawdziłam na sobie!

 

Czy jednak soja jest dla każdego?

Nie jestem biologiem ani lekarzem i nie chcę w tym miejscu wypowiadać się autorytatywnie. Jeśli ktoś poważnie choruje, tzn. ma zdiagnozowaną poważną chorobę, np. Hashimoto, powinien słuchać zaleceń swojego lekarza. Jeśli ten lekarz mówi, że trzeba przestać jeść soję, to trzeba przestać ją jeść. I nie chodzi tu o to, czy soja jest zdrowa, czy nie jest, ani o to, kto ma tutaj rację, czy też, kto się lepiej zna. Chodzi o to, że decydując się na określony sposób leczenia, człowiek leczy się w określonej strukturze – systemie i nie wie, jak ten system będzie korespondował z innym systemem, np. z Tradycyjną Medycyną Chińską. Dlatego nie powinniśmy się leczyć na własną rękę w przypadku poważnych chorób. Każda zmiana diety czy wprowadzenie do leczenia ziół, akupunktury powinna być konsultowana z lekarzem prowadzącym. Takie mam też osobiste doświadczenia, że lepiej nie mieszać różnych systemów medycznych. Jednak dla mnie takie zalecenie lekarza nie oznacza, że produkty sojowe są generalnie szkodliwe. Oznacza tylko, że soja nie koresponduje z tą metodą leczenia. Sądzę też, że gdyby w tofu, w mleku sojowym czy w śmietance sojowej była zawarta tak duża ilość fitohormonów, że faktycznie wpływałyby one na naszą gospodarkę hormonalną, to endokrynolodzy zalecaliby tofu w przypadku niedoborów hormonów, a jednak to się nie wydarza.

Jeśli natomiast nasze problemy zdrowotne nie są duże i prawdopodobnie wystarczy tylko zmienić dietę, żeby uzyskać poprawę, warto spotkać się z terapeutą TMC. Uważam, że najważniejsza jest profilaktyka, czyli odpowiedni styl życia i odżywiania się, oparty na naturalnym podejściu do życia oraz na jak najmniej przetworzonym i zanieczyszczonym jedzeniu i że warto skorzystać z porady właśnie takiego terapeuty TMC, żeby lepiej zrozumieć, czego potrzebuje akurat nasz organizm, a póżniej to stosować.

 

Co terapeuta TMC może nam powiedzieć o soi?

Osoby, które orientują się w podstawowych zasadach Pięciu Przemian, wiedzą, że spożywane przez nas produkty mogą wpływać na nasze ciało w określony sposób. Mogą nas pobudzać (produkty o gorącej i ciepłej termice), mogą nas spowalniać (produkty o zimnej i chłodnej termice) lub harmonizować nasze ciało (neutralne). Soja, tofu, mleko sojowe, śmietanka sojowa to produkty chłodne/zimne z natury (są różne klasyfikacje). Oznacza to, że wpływają one na nas ochładzająco, nawilżająco i spowalniająco, zmniejszając napięcie, stres, ciśnienie krwi, a także tzw. wewnętrzne gorąco, czyli nadmierne pobudzenie różnych funkcji naszego ciała, często wywołane stresującym stylem życia i nieumiarkowanymi emocjami. Produkty sojowe zaleca się zwłaszcza osobom, które prowadząc aktywny tryb życia, podlegają wielu różnym wpływom (nadmiar bodźców), np. menedżerom, a także kobietom w okresie menopauzy. Z produktów tych najbardziej skorzystamy latem podczas upałów, ponieważ ochładzają one nasze ciało, przegrzane wysoką temperaturą na zewnątrz.

 Reasumując, jeśli jest nam ciągle gorąco, mamy gorące stopy i często w nocy wysuwamy je spod kołdry, żeby je ochłodzić, mamy suchą skórę czy wysuszone usta, jedzmy tofu i pijmy mleko sojowe (proteiny sojowej nie polecam) z zastrzeżeniem sytuacji, o których napisałam powyżej. Produkty sojowe najlepiej jeść w porze lunchu i wieczorem. Ja często jem wieczorem zupę warzywną, którą zabielam tofu gotowanym w tej zupie, a później zmiksowanym z częścią zupy – tofu dodane w ten sposób do zupy, wspaniale ją równoważy i podkreśla jej smak. 

Tofu najlepiej dodawać do zup: z dyni, z papryki, z marchwi, z porów, z fenkuła, do czerwonego barszczu, zupy cebulowej, kalafiorowej lub grochowej. Są to również dobre połączenia, jeśli chcemy przyrządzić gulasz, sałatkę, itp. 

Unikamy natomiast łączenia tofu/mleka sojowego z cukinią, fasolką mung, rzepą, cykorią, pomidorami, ogórkami, owocami typu mango, banany, arbuz. Takie połączenia można stosować jedynie okazjonalnie w upały, a zwłaszcza, jeśli tofu jest smażone, pieczone i dodatkowo w potrawie jest sporo imbiru, gałki muszkatołowej, anyżu gwiazdkowatego, czosnku, cebuli, alkoholu wysokoprocentowego, octu, chrzanu, itp.

Osoby, którym ciągle jest zimno, mają zimne dłonie i stopy, czują się często zmęczone, brakuje im energii, a także te, które wróciły z zimowego spaceru, czy zziębnięte z grzybobrania, nie powinny jeść tofu i pić mleka sojowego, ponieważ te produkty dodatkowo wychłodzą te osoby.

Tak więc z punktu widzenia Pięciu Przemian, zarówno tofu, jak i mleko sojowe czy też śmietanka sojowa nie są złe, ani dobre same w sobie. Nie są też ani ogólnie zalecane, ani odradzane. Jeśli tofu lub mleko sojowe pochodzi z soi wolnej od GMO, a my potrzebujemy ochłodzić nasze emocje lub ciało, pijmy mleko sojowe lub jedzmy tofu. Jeśli jednak potrzebujemy się rozgrzać, nie sięgajmy po tofu i nie pijmy np. smoothies na mleku sojowym :)  

Według mnie osoba, która ma w miarę normalnie funkcjonujący organizm, może jeść produkty sojowe, wolne od GMO, w postaci tofu, mleka sojowego, śmietanki sojowej 3 – 4 razy tygodniowo jako element zrównoważonej diety i nie powinna doświadczyć żadnych skutków ubocznych. Oczywiście z zastrzeżeniem sytuacji opisanych powyżej. Dodam jeszcze, że produkty sojowe można też stosować leczniczo, ale tylko jeśli zaleci nam je lekarz/dietetyk TMC. Uff :)

 

A teraz zapraszam na przepis, w którym wychładzający charakter śmietanki sojowej i cukru muscovado został zrównoważony rozgrzewającym olejem kokosowym i rozgrzewającymi przyprawami. Smacznego!

 

CZEKOLADKI „SŁONY KARMEL”

 

Rodzaj posiłku: deser 

Podajemy: w papilotkach na zakończenie obiadu, do kawy, herbaty, itp 

Wegetariański: tak 

Wegański: tak 

Bezglutenowy: tak 

Pięć Przemian: działanie chłodzące 

Ilość porcji: kilka, zależy, jakich foremek użyjemy

 

 Słony karmel 2

 

200 ml śmietanki sojowej lub kokosowej

80 g oleju kokosowego extra virgin, raw i organic

100 g nierafinowanego jasnego cukru trzcinowego

muscovado lub brązowego cukru

100 g koncentratu kokosowego (creamed coconut)

(kupuję w Kuchniach Świata)

50 g prażonych i solonych orzeszków ziemnych

szczypta czerwonego pieprzu

1/2 łyżeczki zmielonego zielonego kardamonu

lub cynamonu lub anyżu

¼ łyżeczki soli himalajskiej różowej

lub soli kamiennej

40 g orzechów włoskich, grubo posiekanych

lub bezglutenowej granoli

 

 

  1. Do rozgrzanego szerokiego i płaskiego rondla wlewamy śmietankę, wrzucamy olej kokosowy i cukier trzcinowy. Podgrzewamy na małym ogniu mieszając, aż cukier się rozpuści, a następnie zwiększamy ogień i gotujemy na średnim ogniu przez 5 – 6 minut od zagotowania, aż masa zacznie się zagęszczać. Dodajemy kardamon/cynamon/anyż, pieprz i sól, krótko mieszamy, a następnie przekładamy do miski. Zostawiamy słony karmel na 15 minut do ostudzenia.
  2. Osobno miksujemy orzeszki ziemne w młynku do kawy, w miarę możliwości jak najdrobniej.
  3. Koncentrat kokosowy kroimy na mniejsze kawałki i wrzucamy do pojemnika niedużego malaksera (mam takie urządzenie z miską o średnicy kilkunastu centymetrów), ale można też użyć to, co mamy, nawet ręczny blender. Miksujemy jak najdrobniej, odstawiamy na bok.
  4. Kiedy karmel przestygnie, przekładamy go do malaksera ze zmiksowanym koncentratem kokosowym i dodajemy zmiksowane orzeszki ziemne. Miksujemy przez chwilę, żeby składniki się połączyły. Karmel nie może być gorący, ponieważ podczas miksowania może oddzielić się tłuszcz. Jeśli tak się stanie, nie trzeba nic z tym robić, po prostu wystarczy wlać go póżniej do masy w foremkach.
  5. Karmel zmiksowany z orzeszkami ziemnymi i koncentratem kokosowym przekładamy do miski, dodajemy posiekane orzechy włoskie lub granolę i mieszamy, żeby składniki się połączyły. Orzechy włoskie można też zmiksować z karmelem i pozostałymi składnikami, dzięki czemu uzyskamy ciekawą chrupiącą konsystencję.
  6. Po wymieszaniu wszystkich składników przekładamy naszą karmelową masę do silikonowych foremek, które ja smaruję zawsze wcześniej odrobiną oleju.
  7. Foremkę/foremki wkładamy na 40 minut do zamrażarki, po wyjęciu nasze czekoladki powinny być twarde i powinny od razu nadawać się do jedzenia (nie są zmarznięte ani zimne). Jeśli nadal są miękkie i ciężko je wyjąć z formy, trzeba pozostawić je dłużej w zamrażarce, aż do osiągnięcia odpowiedniego rezultatu. Jeśli nie chcemy ich od razu podawać, przekładamy nasze czekoladki do lodówki i tam przechowujemy. Podajemy najlepiej w papilotkach. Mają tak wciągający smak, że nie można się od nich oderwać :)
  8. Czekoladki „Słony karmel” można polać po  wierzchu rozpuszczoną wegańską czekoladą, ale dopiero po wyjęciu z lodówki.
                                                                                   
                                                                                       Love,
 
                                                                                                       Mariola
 
P.S. Osoby, które chcą zamówić moje książki lub inne książki Wydawnictwa „Czerwony Słoń”, mogą teraz otrzymać rabat w wysokości 35% od ceny detalicznej. Żeby skorzystać z rabatu, wystarczy wejść na stronę: www.czerwonyslon.com.pl i podać kod promocyjny. Poniżej instrukcja.
 

JAK ZAMAWIAĆ?

Zamówienia można składać przez sklep: www.czerwonyslon.com.pl 

podając podczas składania zamówienia kod promocyjny: prezenty

(uwaga: wielkość liter ma znaczenie)

Po wprowadzeniu kodu pojawią się ceny z rabatem 35%.

       

Kody będą aktywne do dnia 18 grudnia 2014 r.

                                                       

Ważne! Po wprowadzeniu kodu cena z rabatem pojawi się dopiero po wpisaniu danych do wysyłki lub po zalogowaniu się w części oznaczonej jako  3 PODSUMOWANIE

Koszty wysyłki pokrywamy w przypadku zamówień powyżej 200 zł.

 

                                                        Zapraszamy!

.…………………………………………………………………………………………………

Opracowanie przepisu – pomysł i wykonanie: Mariola Białołęcka

ZdjęciaJacek Białołęcki; aranżacja potrawy i zdjęcia: Mariola Białołęcka

Copyright © 2014 by Jacek Białołęcki & Mariola Białołęcka | All Rights Reserved

 

Wegańskie crème brûlée Marioli

krem

Dziś jeden z moich ulubionych przepisów, który jest kontynuacją pomysłów z książki „Zaskakujący kokos i jego uzdrawiające właściwości. W przepisie tym wykorzystuję olej kokosowy organic, tłoczony na zimno. Olej ten jako esencja kokosa ma najwięcej właściwości leczniczych. Jeśli chcemy go stosować terapeutycznie, powinien pochodzić z kontrolowanych upraw biologicznych (organic) i być tłoczony w taki sposób, żeby jego temperatura w żadnym momencie nie przekroczyła 50°C. Musicie go koniecznie wypróbować, ma wyjątkowy smak i wzmacnia energię, a także krew.

Dzisiejsza potrawa to jeden z pomysłów, jak w prosty i smaczny sposób wprowadzić więcej oleju kokosowego do naszego życia. Nazwałam ją crème brûlée ze względu na warstwę czekolady pokrywającą krem, która kruszy się pod łyżeczką podobnie jak warstwa skarmelizowanego cukru, wydobywając puszyste, rozpływające się w ustach nadzienie. Dodatkowo wierzch posypałam rozdrobnionym zastygniętym karmelem, który ciekawie podkreśla smak czekolady. Mus jest mocno czekoladowy, przepyszny i ma zdrowotne właściwości!

A moja „kokosowa”  książka jest już dostępna w Kuchniach Świata, właśnie negocjujemy warunki ciekawej promocji, mam nadzieję, że już jutro będę mogła przekazać Wam więcej szczegółów na ten temat, a tymczasem zapraszam na przepis :)

 

WEGAŃSKIE CRÈME BRÛLÉE MARIOLI

Rodzaj posiłku: deser

Podajemy z: karmelem i/lub bitą śmietanką kokosową

Wegetariański: tak

Wegański: tak, jeśli użyjemy wegańskiej czekolady

Bezglutenowy: tak

Pięć Przemian: wzmacnia energię, rozgrzewa

Ilość porcji: 2 – 4

Składniki: śmietanka sojowa, olej kokosowy, czekolada wegańska, cukier trzcinowy, esencja waniliowa

 Krem z góry

Przepis

200 ml śmietanki sojowej (Sojasun)

3 łyżki oleju kokosowego organic, tłoczonego na zimno i rozpuszczonego

1 łyżka cukru trzcinowego zmielonego na puder

100 g czekolady 60 – 70% wegańskiej (może być Wedel)

1 łyżeczka esencji waniliowej bez alkoholu

1 łyżka oleju kokosowego organic, tłoczonego na zimno i rozpuszczonego

 

  1. Wstawiamy śmietankę sojową do lodówki przynajmniej na 1 godzinę, a do zamrażarki wstawiamy na 15 minut miskę, w której będziemy ubijać śmietankę.
  2. Wlewamy śmietankę do schłodzonej miski, dodajemy 1 łyżkę cukru pudru trzcinowego i ubijamy przez 4 minuty. Zaczynamy od wolnych obrotów, sukcesywnie je zwiększając.
  3. Kiedy śmietanka jest gotowa, do rondla wrzucamy olej kokosowy i rozpuszczamy go, lekko podgrzewając rondel. Kiedy się rozpuści, sprawdzamy, czy mamy 3 łyżki oleju kokosowego. Zazwyczaj 3 płaskie łyżki zbitego oleju kokosowego dają 3 łyżki rozpuszczonego oleju. Olej podgrzewamy bardzo krótko, żeby nie podgrzał się powyżej50°C. Najlepiej sprawdzić temperaturę za pomocą termometru, np. do herbaty.
  4. Do rozpuszczonego ciepłego oleju wrzucamy ¾ tabliczki czekolady (70 g), połamanej na mniejsze kawałki, i rozpuszczamy ją w oleju, a następnie studzimy olej z czekoladą do momentu, kiedy będzie już tylko lekko ciepły i dodajemy esencję waniliową.
  5. Wlewamy powoli olej z czekoladą do ubitej śmietanki kokosowej, równocześnie ubijając całość. Staramy się nie ubijać za długo, żeby masa nie „siadła”. Kiedy już śmietanka nabierze czekoladowego koloru, przestajemy ubijać i przekładamy do miseczek do crème brûlée.
  6. Wstawiamy do lodówki na co najmniej dwie godziny, żeby mus stężał, a następnie rozpuszczamy w rondlu 1 łyżkę oleju kokosowego i 15 g czekolady. Studzimy i polewamy jak najcieńszą warstwą zastygnięty mus. Jeśli masa jest za gęsta, dodajemy więcej oleju kokosowego (1 – 2 łyżeczki).
  7. Podajemy z ubitą śmietanką kokosową lub z rozdrobnionym karmelem z cukru trzcinowego, ewentualnie dekorując drobno posiekaną pozostałą czekoladą (15 g).

 

KARMEL 

2 łyżki cukru trzcinowego

2 łyżki gorącej wody

 

  1. Wrzucamy cukier na patelnię (małą), wlewamy wodę. Gotujemy do momentu, aż na powierzchni wody z cukrem zaczną tworzyć się dość duże bąble i masa zacznie gęstnieć (ok. 1 – 2 minuty).
  2. Wylewamy syrop na papier do pieczenia i czekamy, aż zastygnie. Kiedy to nastąpi, odrywamy od papieru i drobno siekamy nożem. Taki karmelowy cukier może też być podstawą do granity.

Wspaniałe czekoladowe crème brûlée, aż trudno uwierzyć, że nie ma w nim śmietany kremówki ani jajek. Enjoy!

………………………………………………………………………………………………….

Opracowanie przepisu – pomysł i wykonanie: Mariola Białołęcka

Zdjęcia – aranżacja i wykonanie: Mariola Białołęcka

Copyright © 2014 by Mariola Białołęcka | All Rights Reserved